poniedziałek, 19 marca 2012

Co do męstwa, rycerskości i dżentelmeństwa

Wsiadłyśmy dziś z Agnieszką do 12, środkowymi drzwiami wagonu. Usiadłam zaraz przy wejściu, A. zabierała się do siadania, kiedy nagle niemalże POD JEJ DUPĄ pojawił się facet [zbyt dumne słowo na te pokrakę], który wypychając ją posadził własne śmierdzące i prawdopodobnie nadmiernie owłosione dupsko, umościł się wygodnie i jeszcze miał czelność westchnąć z politowaniem. Skandal, wstyd i hańba.

A propos Agnieszki i mężczyzn, nasuwa mi się jeszcze jedna historia.

Obie nie jesteśmy gwiazdami wydziału, raczej typ socjopatyczny i gardzący wszelkimi przejawami ludzkości, więc wnioskując nie jesteśmy specjalnie popularne. (Nie mylić z pogardą ze strony reszty społeczeństwa, o tym jaki rodzaj ludzi mną gardzi kiedy indziej). No więc, my – te dwie niepopularne – siadamy w auli obie popijając kawę i strzelając morderczymi spojrzeniami w każdego kto się nawinie. Za nami usadowili się koledzy z grupy, liczba trzech. Jeden z nich, charakterystyczny typ z wyraźnym kompleksem niższości i poziomem narcyzmu przewyższającym Tony’ego Starka o jakieś pierdylion procent łapie nas obie za ramiona, między nami pojawia się jego nienagannie poprawiany przed lustrem godzinami łeb i zmanierowanym głosem krzyczy: ‘CO TAM DUPY?!” NO KURWEŁE, KURDUPLU PIEPRZONY, UMRZYJ.  

PS. Ostatnio powiedział mi, że ‘rozmawiał z innym kolegą o moich cyckach i są całkiem niezłe’. 


To by było na tyle w temacie męskości i tego jak ją postrzegam, i choć uwielbiam Was, mężczyźni, zazdroszczę Wam co dzień, chciałabym się z Wami zamienić, i gardzę kobietami – to w kategorii dżentelmeństwa potraficie mnie zaskoczyć i spodziewam się tego jeszcze nie raz.

A żeby nie było smutno i nieciekawie i żeby nie było, że generalnie marudzę, to macie tu zdjęcie mojej dupci, bo czemu nie. Takie spodnie sobie zrobiłam. I od razu zaznaczam, że nie, nie mam problemu z wielkością swojej pupy. Lofciam kofciam, baj.



piątek, 16 marca 2012

Polska - mój kraj, moja mała ojczyzna

Historia sprzed dni kilku, z tramu linii 14, odcinek od Towarowej do Sobka.

Prolog: wszystkie miejsca zajęte. Siedzę zadowolona, wchodzą dwie samice gatunku nieznanego, stylówa bezbłędnie oryginalna, obie w mocno wzorzystych kurtkach z wielkimi napisami CROPP/FUNK'N'SOUL, z torbami z równie wyraźnym NIKE i w Air Maksach (btw buty do biegania, o ile dobrze kojarzę), te same fryzury, kolczyki w tych samych miejsca, kolor mejkapu raczej oranż, wyraz japy równie podobny. Znany rodzaj, tak myślę.

Historia: zwalnia się miejsce, obie podchodzą do niego i stają nad wolnym siedzeniem w tłumie pierdyliona ludzi, żadna nie siada. W końcu dopycha się do miejsca dziewczę (normalne, nic szczególnego) objuczone tobołami niczym dromader, zasiada z ulgą. I tu zaczyna się historia właściwa: samice natychmiast rozpoczynają orankę przeplecioną z tyraniem boguduchawinnej dziewicy, cytuję: 'co za suka'. I tak przez 20 minut, z perfidią graniczącą z nazistowską, kunsztem słownym niczym ś.p. Kaczyński Lech NAKURWIAJĄ stojąc nad dziewczęciem, jaka to z niej szmata itepe, bo z a j ę ł a ICH NIEZAJĘTE miejsce.

Epilog: WTF IS WRONG WITH YOU PEOPLE?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1 DZIEWCZĘTA Z POLSKI, I HATE U SO MUCH.
To tyle na początek o kobietach-koniach vel. samicach dresa.