wtorek, 29 maja 2012

.

Jaram się świeżą pościelą przezornie zmienioną rano, twardą od prasowania i pachnącą, którą mogę ukopać i wdychać kiedy zwijam się pod kołdrą zmęczona tak, że nie pamiętam o czym miałam myśleć, a w głowie nici. Jaram się zwykłą ciepłą bułką ze świeżym masłem posypaną solą, bo nic nie smakuje tak cudownie, kiedy głód przyklei żołądek do kręgosłupa. Jaram się kawą, której piję za dużo i za każdym razem ze zdziwieniem odkrywam, że im ciekawsza przy niej rozmowa tym szybciej stygnie i znika. Jaram się zawartością skrzynki na listy, jeśli tylko jest do mnie i nie przyszła z banku. Jaram się miękkością skóry, którą mimowolnie ugniatam czytając coś zafascynowana, zgarbiona jak quasimodo, z głową przechyloną w bok. Jaram się zapachem skrzypiec, których nie widziałam od tygodnia, czasem tak bardzo, że absurdalnie się wzruszam patrząc na ich idealny kształt i próbuję przytulić do twarzy zimne rezonansowe pudło i lepkie struny. Żadna inna materia nie wchłonęła tyle moich łez i żadnej nie darzyłam jeszcze tak bezgraniczną miłością. Czasem tylko chłód spodniej płyty pomagał rozpalonemu czołu wrócić do żywych i ćwiczyć dalej, aż popękały palce.
Spłonęłabym jak tajga latem, gdybym tylko mogła cię dotknąć, ale nie istniejesz.




chciałbym cię spotkać gdziekolwiek byle gdzie indziej




Poszłabym do zoo.

czwartek, 24 maja 2012

'Observe, don't just see, dr Watson'


Spieszyłam się wczoraj jak dziecko w łonie matki dwa tygodnie po terminie, żeby zdążyć na lektorat. Było gorąco tak jak tylko może być, i duszno. Niestety to, że się spieszyłam wcale nie znaczyło, że miałam klapki na oczach i nie widziałam tego czego widzieć nie chciałam. Otóż, mijała mnie dziewczyna, (na oko 25 lub wyżej) w transparentnej koszuli, z przodu wyglądała nawet zachęcająco, ale coś było nie tak. Tak jakby czegoś mi brakowało… Odwróciłam się, a tam KURWA MAĆ MAJTY POD KOSZULĄ i to by było na tyle. Ja przepraszam, ale mimo całego swojego bycia totalnym forever alone nie jestem aż taką desperatką. Jakbym przyszła w staniku na cały dzień zajęć, bo ‘myślałam, że tak będzie ładniej’, to byłoby spoko? OK, przepraszam, są plusy - chłopcy by się obślinili jak mopsy na moje F, zawsze to jakaś akcja w celu polepszenia jakości życia mężczyzn w kraju. (A przecież umierają młodziej, więc coś im się należy.)



Generalizując, to mam taką niesamowitą zdolność poboczną w sprawie nieopanowanego obserwowania ludzi, co wprost uwielbiam robić. Niestety, nie zawsze to co widzę, nawet te nieatrakcyjne artefakty, które są nawet lepsze, bo wymagają chwili namysłu, są inspirujące, a niektóre to w ogóle najchętniej wymazałabym z pamięci. I tak, staję sobie na przystanku w kolejny z takich środkowoafrykańskich dni, i podchodzi parka, pareczka, parunia ludzi. Już samo trzymanie się za ręce przy temperaturze powyżej 25 stopni wywołuje we mnie spazmy obrzydzenia, a co dopiero przytulanie się do kogokolwiek na dłużej niż milisekundę wymaganą przy powitaniach. ONI MOGĄ DŁUŻEJ. On trzyma ją na odległość ugiętych ramion za k a r k (romantyk z pierdla, czy co?), tak żeby niedajboże nie mogła się odwrócić w którąkolwiek stronę i patrzyła wciąż w jego hipnotyzujące oczy. Jaka przyjemność z patrzenia na coś z odległości dwóch środkowych palców? Jemu jednak najwyraźniej się podoba, wpatruje się w ten jej warzący się na czole i nosie pomarańczowy podkład. Podobają mu się jej spuchnięte od gorąca rozszerzone pory  nieidealnej cery. Pozwól że spojrzę z bliska jak spływa z ciebie tapeta, kochanie, daj mi spojrzeć na ciebie z odległości do której moje oczy i tak się nie dostosują, więc będę widział niewyraźnie. Będę cię trzymał kurczowo, jak dzieciak matkę w supermarkecie, żebyś mi nie uciekła, żebyś nie mogła się też poruszyć , a w ogóle to najlepiej odwróć się do mnie tyłem a ja się na tobie oprę całym ciężarem, więc raz raz mała, zaprzyj się o podłoże i trzymaj moje dumne spocone sto kilo. Jeszcze fajniej jeśli jesteśmy nie tylko w miejscu publicznym, ale np. na koncercie! Wtedy oblepię twoje ciało od tyłu swoim i będę wywijał biodrami, żeby wszyscy mogli zobaczyć jaki ze mnie Ricky Martin w za małych spodniach. Och, nie wszyscy spojrzeli? Pocałuję cię więc, NIE, nie pocałuję, wypompuje ci ślinę z policzków jak pompy Karchera, bo widzę że uzbierało ci się za dużo. Obliżę ci przy tym policzki, wnętrze nosa, tył powieki, odbyt, okrężnicę i ucho środkowe, bo wciąż może się okazać, że jeszcze ktoś tego nie zarejestrował i nie wie, że jesteś moja  i tylko moja, publiczna idiotko.


A za tydzień zrobię tak z inną, kochanie. 






PS. Włączył mi się POLAK - obejrzałam pogodę i dowiedziawszy się, że jutro t y l k o 20 stopni uznałam, że to stanowczo za mało.

środa, 16 maja 2012

nie wolno.

dzień dobry, ile razy w ciągu dnia wolno płakać?

mam nadzieję, że to zginie w głębokim internecie i nigdy do mnie nie wróci. mnie przecież nie wolno płakać.

poniedziałek, 7 maja 2012

rocky road


Mein gott, co takiego jest w zarośniętych brunetach, że mogłabym ich chrupać na podwieczorek?

Wszem i wobec oświadczam, że uległam hymnowi reprezentacji Irlandii, żeby jednak nie było, żem taka ignorantka - znam wersję oryginalną Dublinersów, i od dawna ją szanuję. Kawał dobrego folku, nie to co u nas. Zdaje się, że aktualnie naszym folkiem jest disco-polo, wniosek ten wysnuwam nie bez poparcia, bo któreż dziecko pod blokiem zna któregokolwiek z licznych krakowiaków (ja znam)? Natomiast 'majteczki w kropeczki' to już każde zaśpiewa, a i zatańczy jak dobrze pójdzie. Wstyd i tyle. Nie odnoszę się nawet do HITU 'koko koko euro spoko', gdzie już tytuł przyprawia o spazmy. Dobrze, że nie czuję się Polką w serduszku, bo bym się chyba posrała ze złości na miętowo.Szkoda, że z całą naszą polaczkowatością, naszymi wonsami i kościółkiem wstydzimy się wciąż bardzo pięknej kultury, co innego Irlandczyki.


Jak już jesteśmy przy muzyce, to muszę się przyznać do pewnego okropieństwa. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem lub napiszę, ale ... Spodobał mi się remiks piosenki Lany del Ryj. Jest  mi z tego powodu przykro i wstyd wobec samej siebie, ratuje się trochę tym, że znam tylko fragment owego utworu, nie mogę znaleźć całości (koszmar, szukałam!), więc nie będę go słuchać. A w ogóle to pewnie podoba mi się tylko dlatego, że to remiks, prawda?
 A propos - który pedał tak strasznie skrzywdził boguduchawinnego Vivaldiego w czołówce programu Magdy Mołek ('W roli głównej') na TVN Style? Nic, tylko powiesić, pożalsięboże z takimi geniuszami co to nie wiedzą co czynią. W roli głównej, kurwa, paź z kraju polska prezentuje 'jak skrzywdzić kawał dobrego baroku'.


Co mnie jeszcze pobolewa? A na przykład wiążące się z pewną grupą społeczno-wiekową wszechobecne słuchanie muzyki w miejscach publicznych z telefonów lub innych gadżetów. (Skąd te dzieciaki prą na takie zajebiste telefony, podczas gdy ja wciąż najchętniej cisnęłabym na Nokii 3310?) Ani to dźwięk z mikrego głośniczka nie jest czysty, ani to przyjemne słuchać 10-latka nucącego pod nosem 'Nasze bloki są zajebiste', ani innego gorącego skate-czternastaka z tekstem 'będę gwałcił i zabijał' na ustach. W ogóle to zauważyłam, że jak wracam do mojej mieściny - skądinąd dość uroczej, bo bardzo spokojnej i cichej - to pewnymi ulicami wolę nie chodzić, bo.. Nie, wcale nie dlatego, że jakiś ekshibicjonista mnie zaatakuje, wręcz przeciwnie, z takim to bym sobie pewnie poradziła. Co innego groźne bachory wytaczające się z bram i zaułków, napierające na mnie z naprzeciwka jakby nie było innych dostępnych trakcji na chodniku, rzucających w oczy słodkie 'czego, kurwa?'. I te bachory też mają najnowsze srajfony, skąd ja się pytam?!


Bleble, Zuzanno, uśmiech na japę i pozytyw do głowy. O właśnie! Chciałam napisać, że koniec laby, ale jutro po 18 i tak już mam weekend (tak, pięć dni weekendu po majówce zawsze spoko wjeżdża), więc pochwalę się jeszcze czego się nauczyłam mając tyle wolnego czasu. Niestety, albo i stety, nie było to nic związanego z systemami politycznymi Niemiec, Anglii, Francji lub USA ani tymbardziej wszystkie ponad trzysta powiatów w naszym pięknym kraju oraz ich położenie. Mimo to, jestem z siebie całkiem dumna i zadowolona, mimo wrażenia, że mogłam to umieć już 150 lat temu, bo to takie proste jednak!


Gruby skuhwysyn wyszedł, jednak lubię te kudły.
                                                                                 



piątek, 4 maja 2012

well, well

Dziwne, ale zupełnie świadomie zarzuciłam pisanie czegokolwiek pozwalając myślom uporządkować się w głowie i nie mam nawet wyrzutów sumienia, bo dziś, gdy minął ponad rok od katastrofy początkującej moją depresję zaczynam.. Nie wiem co zaczynam, ale coś się zaczyna (god, jakie to głupie) i mam zdecydowanie lepsze nastawienie do samej siebie niż chociażby miesiąc temu.

Nie zapomniałam zupełnie o tym, o czym chciałam pisać przez ostatnie miesiące i z całą pewnością kiedyś się to ziści i powstaną wesołe pościki o tym CZEGO NIENAWIDZĘ. Bo z całą pewnością pomimo dobrego - długo utrzymującego się, pomimo tego, że jestem w rodzinnym domu - nastroju pozostaję Pierwszym Hejterem RP i to się nigdy nie zmieni! 

Tak na szybko, to może instant hejt na telewizję, która wzbudza moje obrzydzenie odkąd zamieszkałam w Poznaniu. Moja współlokatorka, której nawiasem mówiąc nie mogę uniknąć, jest zagorzałą fanką p o l s k i c h seriali i od 16:00 rozpoczyna maraton, zaczynając od Pierwszej Mdłości, poprzez M jak Mdłości na innym kanale, Na Rozkopanej na jeszcze innym kończąc na Wzdętych Detektywach na kolejnym. Dzień M. rozpoczyna się także włączeniem telewizorka, a jej pierwsze zdanie, gdy się wprowadzała brzmiało : 'wzięłam z domu swój telewizor'. ZAJEBIŚCIE, dziewczyno, a co jeszcze umiesz robić?

Good god, a propos robienia, to obijam się od dobrego tygodnia z całkowitą świadomością tego, że góra roboty czeka na mnie nieubłaganie i wraz z czasem nie karleje. I tak to muszę nauczyć się na najważniejsze koło w semestrze z jedynego zresztą przedmiotu, który mnie aktualnie interesuje. Muszę także streścić 6 audycji z BBC ŁAN, by zaliczyć lektorat z angielskiego i móc swobodnie znów na niego nie chodzić w przyszłym semestrze a potem zaliczać, marudzić, i znów nie chodzić. Właściwie to zaczęłabym na niego chodzić wcześniej niż zaczęłam, ale w myśl zasady, że 'lepiej nie przyjść niż dostać kapcia' nie chodziłam, jeśli dowiedziałam się o kolokwium z CZEGOŚ 6 godzin przed wyznaczonych czasem wstawania. To i się wyspałam w gratisie. Anyyywayyyyy, 

siedzę z chusteczką nasączoną olejkiem eukaliptusowym niemalże przyrośnięta do nosa, gdyż od kilkunastu dni wylewają się ze mnie płyny z mocą wodospadu, jednak przyczyna pozostaje nieznana, bo gardzę lekarzami i po cichutku tylko podejrzewam alergię. Nie wzbudza to jednak za wielkiego zainteresowania rodzicielki, więc ja także się tym nie zajmę w większej skali. 

To tak na tyle, co u mnie. Można się spodziewać, że teraz będę pisała dużo, bo wreszcie oprócz ochoty mam na to siłę i dużo motywacji.





No dobra, nie tak całkiem nic nie robię. Skosiłam trawnik, podlewam chwasty i trochę gotuję. Tu - przyszli mężowie z górą gotówki, patrzcie - ciasto, które mogłabym robić nawet codziennie dla jakiegoś bogatego arabskiego emira.