piątek, 4 maja 2012

well, well

Dziwne, ale zupełnie świadomie zarzuciłam pisanie czegokolwiek pozwalając myślom uporządkować się w głowie i nie mam nawet wyrzutów sumienia, bo dziś, gdy minął ponad rok od katastrofy początkującej moją depresję zaczynam.. Nie wiem co zaczynam, ale coś się zaczyna (god, jakie to głupie) i mam zdecydowanie lepsze nastawienie do samej siebie niż chociażby miesiąc temu.

Nie zapomniałam zupełnie o tym, o czym chciałam pisać przez ostatnie miesiące i z całą pewnością kiedyś się to ziści i powstaną wesołe pościki o tym CZEGO NIENAWIDZĘ. Bo z całą pewnością pomimo dobrego - długo utrzymującego się, pomimo tego, że jestem w rodzinnym domu - nastroju pozostaję Pierwszym Hejterem RP i to się nigdy nie zmieni! 

Tak na szybko, to może instant hejt na telewizję, która wzbudza moje obrzydzenie odkąd zamieszkałam w Poznaniu. Moja współlokatorka, której nawiasem mówiąc nie mogę uniknąć, jest zagorzałą fanką p o l s k i c h seriali i od 16:00 rozpoczyna maraton, zaczynając od Pierwszej Mdłości, poprzez M jak Mdłości na innym kanale, Na Rozkopanej na jeszcze innym kończąc na Wzdętych Detektywach na kolejnym. Dzień M. rozpoczyna się także włączeniem telewizorka, a jej pierwsze zdanie, gdy się wprowadzała brzmiało : 'wzięłam z domu swój telewizor'. ZAJEBIŚCIE, dziewczyno, a co jeszcze umiesz robić?

Good god, a propos robienia, to obijam się od dobrego tygodnia z całkowitą świadomością tego, że góra roboty czeka na mnie nieubłaganie i wraz z czasem nie karleje. I tak to muszę nauczyć się na najważniejsze koło w semestrze z jedynego zresztą przedmiotu, który mnie aktualnie interesuje. Muszę także streścić 6 audycji z BBC ŁAN, by zaliczyć lektorat z angielskiego i móc swobodnie znów na niego nie chodzić w przyszłym semestrze a potem zaliczać, marudzić, i znów nie chodzić. Właściwie to zaczęłabym na niego chodzić wcześniej niż zaczęłam, ale w myśl zasady, że 'lepiej nie przyjść niż dostać kapcia' nie chodziłam, jeśli dowiedziałam się o kolokwium z CZEGOŚ 6 godzin przed wyznaczonych czasem wstawania. To i się wyspałam w gratisie. Anyyywayyyyy, 

siedzę z chusteczką nasączoną olejkiem eukaliptusowym niemalże przyrośnięta do nosa, gdyż od kilkunastu dni wylewają się ze mnie płyny z mocą wodospadu, jednak przyczyna pozostaje nieznana, bo gardzę lekarzami i po cichutku tylko podejrzewam alergię. Nie wzbudza to jednak za wielkiego zainteresowania rodzicielki, więc ja także się tym nie zajmę w większej skali. 

To tak na tyle, co u mnie. Można się spodziewać, że teraz będę pisała dużo, bo wreszcie oprócz ochoty mam na to siłę i dużo motywacji.





No dobra, nie tak całkiem nic nie robię. Skosiłam trawnik, podlewam chwasty i trochę gotuję. Tu - przyszli mężowie z górą gotówki, patrzcie - ciasto, które mogłabym robić nawet codziennie dla jakiegoś bogatego arabskiego emira.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz