środa, 13 marca 2013

jak pachnie cukier


Życzono mi drwali, i faktycznie: maszeruje ich sporo zupełnie bez siekier, bez pił maszynowych nawet. Mężczyźni wszyscy myślą, że są drwalami odkąd zarosty wróciły do łask. Ale dopóki poprawia to ich świat, to nie mam nic przeciwko.


Gdzie leży granica między jeszcze chłopcem, a już mężczyzną? Ulubiony rok tylko starszy piłkarz okazuje się mieć dwójkę dzieci. Od kilku chwil nie jest już chłopcem, choć mężczyzną jest tylko z gatunku.
Co dziwnego w pociągu do samców starszych, opornych na głupotę i z doświadczeniem pod stopami? Nic dziwnego w pociągu do dżentelmenów z zakolami i żyłami na dłoniach, przecież wiem skąd się biorą. Tak jak męski piżmowy pot – z wysiłku i pracy. A rówieśnicy? Rówieśnicy nie mają zapachu, przykryci kołderką Lacoste, z pocałunkiem Hugo Bossa za uchem. Drodzy chłopcy, nie pachniecie fascynacją ani intymnością. Bezbłyskotliwie śmierdzicie lubrykantem i lateksem, który spowija nawet wasze telefony.

A dziewczęta? Nigdy nie kobiety – grasujące za królami na banknotach. Te dupy pachną przesytem, kobiety klasą. Te dupy, tak jak mokre psy śmierdzą gotowaną kurą, tak namaszczona klasa banknotowa  wydaje odór wilgotnych od balsamu do ciała niskojakościowych szmat. Sephora, Zara – luksus, myślą. Ekstrawagancja. Nie wszystkich stać. Te zaczepne suki cuchną zapaleniem przydatków spod przykrótkich zimą jakże modnych ramonesek.


Zainteresowanie ma swój zapach: intrygujący i przyjemny. Bliższe rozpoznanie ujawnia prawdę: są osoby, które mimo szczerych chęci naszego umysłu nie mogą być zaakceptowane przez nos. Subtelna gra aromatów, mijając feromony, sprawia, że odrzuca nas na każde wspomnienie dotyku, na każde skinienie nozdrzy.
Ale nie wszystko pachnie jednakowo. Męskie dłonie palacza pachną wyjątkowo. Ręce palącej kobiety – wulgarnie jak kabaretki. Przyjemne dźwięki pachną spokojem. Czysta woda – ukojeniem. Mroźne powietrze – energią.  Zmęczony po nocnej zmianie powita mroźne powietrze myślą o pościeli.


Lubię rozmowy pachnące karmelem. Żywiczny zapach dźwięków skrzypiec. Rozgrzane żelazko na bawełnie. Słońce. Powietrze nad jeziorem. Splecione dłonie. Skamieniałe serce i rozgrzana do bordo jaźń. Wszystko niezmiennie pachnie dobrze.

Źle pachną przesyt, nadmiar i bulgot słodkich słówek. Cuchną zazdrości i nieszczere słowa. W smrodzie gniją umysły kłamców.



Ale jak pachnie cukier? Nie ma zapachu, tak jak iluzja świeżości mojego pokolenia.





2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. prawdziwy facet zaczyna się tam gdzie jest zestaw idealny: koszula + sweter. Od dziś nadaję mu pseudonim Pan Boski (bo jak mówię: mój mąż, to wszyscy pytają "ale który mąż?"). Pan Boski: cudowny i pożądany. w dodatku nie ma dzieci...jeszcze.

    OdpowiedzUsuń